poniedziałek, 16 maja 2016

Praca dla maturzysty - czyli jak to jest że pierw nie dzwonią, a potem nagle jest ich "setka".


Cześć! Po ukończeniu szkoły średniej moje życie pierw opierało się na myśleniu o maturach, pamiętaniu o ich terminie, wstawaniu o 7 rano i pędzeniu na egzamin. Teraz, przede mną jedynie dwie ustne matury, na które od 11 maja, czyli daty ostatniej pisemnej, muszę czekać 9 dni. A na ustną z angielskiego aż 14 dni. Połowa tego oczekiwania już za mną, ale obecnie moje życie jest otoczone czymś innym - szukaniem pracy.
Co właściwie taka maturzystka może robić, bez większego doświadczenia? Ja na szczęście byłam sprytna i pracowałam raz w wakacje w Anglii w hotelu, także jedna pozycja do CV gotowa. Dodatkowo wpisałam sobie tam bycie wychowawcą w ZHR, organizacje eventów, oraz mój krótki, miesięczny epizod bycia kelnerką. Także moje CV nie było takie puste.
Z tego co mi wiadomo, maturzyści mają szanse bycia kelnerem (o ile wyrobią sobie książeczkę sanepidowską), siedzenia w call center, inwentaryzacji i wielu innych rzeczy które mnie nigdy nie interesowały na tyle, abym chciała robić to na co dzień.
Poszukiwania swojej pracy zaczęłam od portalu olx i właściwie to na nim zostałam. Wybrałam 3 sektory w których szukałam posady - administracja biurowa, hotelarstwo (z myślą o recepcji) i opieka nad dziećmi.
Przyznaje, nie byłam sumienna w wysyłaniu swojego CV do pracodawców, przez co właściwie większość dni nie robiłam nic w tym kierunku. Pocieszałam się myślą, że jeszcze mam czas (choć wcale tak nie jest).
Gdy już brałam się do roboty, spędzałam długie monotonne godziny na przeglądaniu ofert i zastanawiałam się w tym czasie nad głupotą ludzką. Jak się można domyślić, wcale to nie motywowało mnie do podejmowania kolejnych prób. Nie chciałam jednak pracować w call center lub serwować ludziom kawę, dlatego nie ruszałam nawet innych sektorów w których pracę mogłabym dostać o wiele szybciej.
Pomimo tego, że wysłałam naprawdę dużo swoich życiorysów, mój telefon milczał. Okej, przy pierwszej 10, okazało się, że wysyłałam do pracodawców CV w którym źle wpisałam swój numer telefonu, ale po jednym dniu, na szczęście się zorientowałam w swoim błędzie. Tak, tak, witajcie w moim świecie nieogaru.
W końcu zadzwonił pierwszy telefon. I co się okazało, że pomimo treści ogłoszenia która sugerowała zupełnie coś innego, jest to praca w call center na dodatek w domu maklerskim czyli polegająca na tym, że się namawia ludzi do inwestowania swojej kasy. Dodam, że się rozmawia z ludźmi którzy wcale nie chcą z Tobą rozmawiać. Szybko podziękowałam więc za ofertę pracy i zaczęłam szukać kolejnych ofert wyczulona na to, aby ta sytuacja się nie powtórzyła. Znów przed mną był kilkudniowy okres milczenia telefonu, ale wczoraj podjęłam kolejną próbę.
I co, nagle mój telefon się rozdzwonił. Jak to? Zmieniłam coś w swoim CV? Ktoś chyba użył czarodziejskiej różdżki i rzucił na nich wszystkich jakieś zaklęcie. Jednego dnia, jeden po drugim dostałam 3 telefony z propozycją rozmowy rekrutacyjnej.
Niestety jedną z nich musiałam odrzucić od razu bo chodziło o hotel pod Warszawą. Drugą z nich pierwotnie przyjęłam, ale po sprawdzeniu dojazdu wysłałam bardzo profesjonalnego smsa, w którym podziękowałam za możliwość przyjścia na rozmowę rekrutacyjna, ale jestem zmuszona ją odwołać, bo okazało się, że mam do nich 1,5 godziny drogi z 3-ma przesiadkami. Stwierdziłam, że współpraca dla obu stron nie była by satysfakcjonująca. Tak.. to mocne słowa.
Praca ta miała być w hotelu, na zmianach po 12 godzin. Więc zdałam sobie sprawę, że ostatnim o czym będę marzyła po skończeniu pracy, to powrót do domu taką drogą. Również rodziło to duże prawdopodobieństwo spóźnień.
Trzecia oferta pracy, to opieka nad dzieckiem. Widocznie taka praca jest mi pisana. Zadzwonił do mnie ojciec 21 miesięcznego chłopca. Na dodatek mieszkają 10 minut drogi ode mnie. Cud marzenie. Praca nie miałaby swoich stałych godzin, może też być w nocy, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Brzmi idealnie i jedyne co sobie zarzucam, to to, że nie spytałam o stawkę. (so sad. :()
Umówiliśmy się jednak na spotkanie w środę i nie mogę się już go doczekać. Możecie trzymać kciuki, śmiało, naprawdę możecie.
Dodatkowo wysłałam jeszcze parę odpowiedzi na ogłoszenia w sprawie opieki nad dziećmi, dziś jest jakiś dobry dzień. Ogłoszenia są sensowne i totalnie mi odpowiadają. Ja nie wiem kto sprawił takie cuda, ale mógł by je utrzymać?
Poważnie rozważam jednak pracę profesjonalnego marzyciela.. Myślicie, że dużo taka osoba zarabia?
Aby poprawić Wam humor, zdradzę Wam tajemnicę, że pisząc tego posta, mówiłam cały czas na głos to co piszę... na głos, śmiesznym, zmienionym głosem. Akcentując radość i tragizm niektórych sytuacji. Pozdrawiam serdecznie! Happy day!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.