sobota, 7 maja 2016

Matura to bzdura - czyli moje przedmioty + opinia o minionych egzaminach.


Cześć Wam ponownie. Dziś będę pisała, jak słusznie możecie zobaczyć, o egzaminie maturalnym. To co chciałabym pisać na maturze często powracało do mnie w myślach. Rozpisywałam sobie najbardziej korzystne kombinacje. W momencie w którym dostałam deklaracje maturalną, zapomniałam o wszystkich przemyśleniach i wpisałam tam to, co chciałam, a nie to co musiałam.
I tak o to przedstawiają się moje przedmioty maturalne:

Poziom podstawowy                           Poziom rozszerzony
1. Angielski                                          1. Angielski
2. Polski                                                2. Polski
3. Matematyka                                      3. Biologia
                                                              4. Wiedza o społeczeństwie

Jest to dość nietypowy zestaw przedmiotów, bo zmieszałam w nim zarówno przedmioty humanistyczne razem z przedmiotem ścisłym. Jak to się w ogóle zadziało, że postanowiłam tak a nie inaczej?

Angielski rozszerzony
To był dość oczywisty wybór na mojej liście. Egzamin maturalny pomoże mi zweryfikować moją wiedzę. Dodatkowo z rokiem maturalnym zaczęłam go rozszerzać, więc szkoda by było zmarnować taką sytuacje. Matury próbne pisałam zawsze na 60-70% także nie było źle.

Polski rozszerzony
Przez bardzo długi czas, myślałam, że tak jak z angielskim, polski na poziomie rozszerzonym jest również podzielony na część testową i wypracowanie. Nie interesowałam się też tym za bardzo, związku z czym nie można mnie winić za moją niewiedzę. Jednakże, dowiedziałam się kiedyś, że tak nie jest! Gdy ktoś powiedział mi, że wszystko polega tylko na napisaniu wypracowania, wiedziałam, że to coś totalnie dla mnie! Nigdy nie miałam z tym problemów, a może się okazać, że polski rozszerzony kiedyś mi się przyda?

Biologia rozszerzona
W drugiej klasie liceum, podczas wybierania przedmiotów rozszerzonych, bardzo chciałam rozszerzać fizykę. Jednakże w mojej szkole aby powstało rozszerzenie z jakiegoś przedmiotu, potrzeba było przynajmniej 5 osób. No i zajęcia nie powstały, ale za to powstała biologia. Poszłam na nią i mega mi się spodobało, choć nigdy nie lubiłam tego przedmiotu. Gdy przenosiłam się do 3 klasy do mojej obecnej szkoły miałam możliwość wyboru kierunku humanistycznego lub przyrodniczego. Zdecydowałam się na przyrodniczy, bo humanistyczny miał wybór jedynie między rozszerzeniem z angielskiego, wosu, polskiego, filozofii i historii, a nie wyobrażałam sobie uczenia się rozszerzonego polskiego, filozofii czy historii. Profil przyrodniczy oferował mi wybór fizyki, chemii, biologii, angielskiego, informatyki. Wybrałam więc profil przyrodniczy i obowiązkowe 3 przedmioty: angielski, biologie i informatykę. A jak już rozszerzam tą biologię, to szkoda nie pisać rozszerzenia.
Obecnie, po roku prawie nie chodzenia do szkoły na zajęcia biologii, sądzę, że maturę mogę napisać na maks 15% jak i w ogóle tyle. Ale próbować będę!

WoS rozszerzony
Ten przedmiot wzięłam pod chwilą totalnego impulsu. Chodząc do poprzedniej szkoły, czekając na zajęcia na korytarzu, akurat szła moja dyrektorka ucząca WoSu. Spytała się czy mam teraz jakieś zajęcia, gdy powiedziałam, że nie, zaciągnęła mnie na rozszerzony WoS. I tak na nim zostałam przez prawie całą drugą klasę, sprawiając, że stało się moim 4 rozszerzeniem. (miałam jeszcze biologię, hiszpański i matematykę + polski, historie, angielski z profilu szkoły) Zajęcia tak mi się spodobały, że wzięłam udział w przygotowaniach do olimpiady z WoSu i do niej podeszłam. Nadal pamiętam większość rzeczy których się tam uczyłam, więc szkoda by było to zmarnować. Dodatkowo gdy 3 miesiące w drugiej klasie chodziłam do innej szkoły, miałam tam właśnie rozszerzony WoS i był moim ulubionym (zaraz po angielskim!) przedmiotem.

Mam nadzieje, że udało Wam się zrozumieć, te trochę uwikłane tłumaczenia. Jeśli kogoś będzie ciekawić moja historia dotycząca szkoły średniej, to ją opiszę. Na razie zostawię to tak jak jest. :)

Obecnie jest 7 maja i jestem po większości moich egzaminów. Wiem już jakie będę miała mniej więcej wyniki i jestem nawet zadowolona.

Matura z podstawowego polskiego
Pierwszy egzamin na którego prawie się spóźniłam. Po drodze myślałam już o tym, jak nie mogę podejść do kolejnych przedmiotów bo nie zdążyłam. Jednak udało się. Uważam, że egzamin był całkiem prosty. Wiem już, że 3 zadania niestety zrobiłam źle i oczywiście poległam na zadaniu o marzenia Wokulskiego. Wypracowanie było związane z tematem o cierpieniu w miłości. Było banalne i super, że nie musiałam odwoływać się w nim do żadnej lektury.

Matura z rozszerzonego polskiego
Musiałam na nią czekać 3 godziny po polskim, dlatego z ulgą przyjęłam jej rozpoczęcie. Tematy były dwa, jedna to była interpretacja. Stwierdziłam, że nie będę ryzykować, nie wiedziałam zresztą jak interpretacje danych dwóch tekstów rozgryźć. Wybrałam więc temat o pisarzach i tego skąd czerpią inspiracje. Spędziłam 10 minut na analizie tematu i szukaniu "problemu" który się tam pojawiał i "rozwiązania" jakie proponował autor. W tym momencie przydało by mi się trochę rozszerzonego polskiego aby zrozumieć te formalne sformułowania, ale jakoś sobie poradziłam! Napisałam całkiem niezłe wypracowanie o tym jak pisarze nie mają czasu aby przekazać nam wszystkie swoje idee.

Matura z podstawowej matematyki
Gdy zaczęłam ten egzamin i spojrzałam na pierwsze zadania, stwierdziłam, że to jest naprawdę łatwe. Zadania z części zamkniętej nie były trudne, ale wymagały często wielu obliczeń, przez co spędzało się dużo czasu na jednym. Były też takie, że starczyło spojrzeć do tablic aby znaleźć odpowiedź. Zadań otwartych było aż DZIEWIĘĆ. Moim zdaniem to zdecydowana przesada. Siedziałam na tym egzaminie do ostatniej sekundy i nie zdążyłam zrobić wszystkich zadań. W sumie to boli, bo wiedziałam jak coś zrobić, ale miałam za mało czasu! Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ludzie pisali te matury w normalnym czasie, gdy ja mając o 30 minut więcej, nie mogłam się wyrobić.

Matura z podstawowego angielskiego
Była łatwa. Szczególnie proste było dla mnie słuchanie, które całe zrobiłam bez ani jednej pomyłki. Rypnęłam się jednak w kolejnych zadaniach, gdyż były bardzo podchwytliwe, za co straciłam parę punktów. W części pisemnej trzeba było napisać list do koleżanki, co było całkiem przyjemnym zadaniem.

Matura z rozszerzonego angielskiego
Nie wiem kto wymyślał grafik egzaminów, ale danie rozszerzonego angielskiego, w piątek, dla niektórych po 5 egzaminach, 3-4 godzinach czekania, o godzinie 14, było wielkim błędem. Nie spodziewałam się takiego poziomu trudności jaki na niej był. Naprawdę była trudna. Myślałam, że to ja jestem jakaś tępa, nie rozumiejąc większości rzeczy na niej, ale okazuje się, że było to powszechne. Na 14 osób w mojej sali, jedna wyszła po słuchaniu, dwie jakieś 15 minut później. (i nie wyglądały na zadowolone). Część ze słuchaniem poszła mi najlepiej, straciłam w niej chyba tylko jakieś 3 punkty z 12, także nie tak źle. Zadania zamknięte były tragiczne, ale koszmarem okazała się gramatyka. To na niej straciłam 8 punktów, czyli całość za nią przyznawaną. Temat był wzięty chyba z kosmosu. Więc ogólnie była to najgorsza z matur.

Przedemną jeszcze dwa egzaminy pisemne oraz dwa egzaminy ustne. Terminy ustnych mam naprawdę beznadziejne, ale cóż poradzić. Na szczęście jestem pierwsza na liście, więc nie będę musiała czekać.

10 maja, godzina 9:00 - matura z biologii
11 maja, godzina 9:00 - matura z WoSu
20 maja, godzina 10:00 - matura ustna polski
25 maja, godzina 10:00 - matura ustna angielski

Możecie trzymać kciuki! Chociaż nie wiem czy ich potrzebuje, gdyż naprawdę mam gdzieś tę maturę. Nie będzie mi ona do niczego potrzebna, bo będąc w Stanach mam zamiar napisać SATy.
Powodzenia wszystkim maturzystom!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

4 komentarze :

  1. Ile razy ty zmieniałaś szkoły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziłam do 4 różnych liceów. :)
      Moja droga z liceum była bardzo kręta i wyboista! Tym bardziej mnie cieszy to, że już skończyłam. :D
      Rok w jednej szkole(nie zdałam), rok w drugiej +7 msc kolejnego, 3 msc w jednej no i rok w jednej.

      Usuń
  2. układ matury przypomina troszkę układ egzaminów FCE/CAE - więc się przyzwyczajaj ;D
    CAE ostatnio wyglądało tak - 4 części JEDNEGO DNIA, a speaking ... ech, sobota, od 9 rano... a do 4 były mecze mistrzostw świata ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. raz, dwa, trzy...

    układ matury przypomina troszkę układ egzaminów FCE/CAE - więc się przyzwyczajaj ;D
    CAE ostatnio wyglądało tak - 4 części JEDNEGO DNIA, a speaking ... ech, sobota, od 9 rano... a do 4 były mecze mistrzostw świata ;D

    Sorki, że dwa razy to samo - ale za pierwszym razem nie zauważyłem, że wpisuje mnie jako anonima (choć Gallem nie jestem;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.